poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Hamal

W Stambuł. Wspomnienia i miasto Orhan Pamuk pisze: „wszystkich nas irytowali cudzoziemcy fotografujący mężczyzn z kilkumetrowymi stertami skrzynek, których w dzieciństwie zawsze się bałem, ale gdy zdjęcia robili im miejscowi, jak choćby Hilmi Sahenk, nikogo to nie obchodziło”.

I dalej: „W pierwszych latach republiki uwagę turystów, a wśród nich także Brodskiego, przykuwali uliczni tragarze i stare amerykańskie samochody”.





Trudno bowiem nie zauważyć tragarzy, po turecku nazywanych hamal, którzy z paczkami wielokrotnie cięższymi niż oni sami, taszczą się nie tylko po chodnikach, ale też po ulicach przeludnionego miasta. Młodsi i starsi mężczyźni – tylko raz widziałem, żeby tę pracę wykonywała kobieta – mimo ogromnych pakunków na wózkach i skrajnego upału, z przyczepkami przyrośniętymi do szczapowatych ciał niczym ślimaki do swych muszli, wtapiają się w gęsty ruch stambulskich ulic. Powoli, gdy trzeba iść pod górkę, oraz pędem, jeśli wyjątkowo pas uliczny jest wyjątkowo pusty, a droga biegnie w dół, lawirują to między przechodniami, to między samochodami. Często można ich zobaczyć w okolicy Kapalı Çarşı, czyli Zadaszonego Bazaru, który mieści się nieopodal kampusu Uniwersytetu Stambulskiego.

Hamalarze (turecka liczba mnoga hamallar) doczekali się własnej rzeźby w dzielnicy Fatih.


Coraz częściej tę ciężką i słabo opłacaną pracę wykonują uchodźcy, między innymi z Syrii.




I tylko jako ciekawostkę dopowiem, że słowo hamal występowało kiedyś w polszczyźnie. Był to wyraz bardzo rzadki, nawet w mocno przerośniętym Słowniku warszawskim z pierwszej połowy XX wieku, wyraz ten, właśnie jako pożyczkę z tureckiego, w znaczeniu ‘tragarz’, oznaczono jako słowo mało używane. 

PS Informacja od Iwana, mojego kolegi z Bułgarii: w języku bułgarskim istnieje wyrażenie hamalska praca, czyli praca niezwykle ciężka. Dziękuję Iwan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz