poniedziałek, 15 grudnia 2014

Coś mnie jednak irytuje

Zwykle, gdy przyznaję się nowo poznanym znajomym, czym się zajmuję, z ich ust pada pytanie: Czy rażą mnie błędy językowe moich rozmówców? Odpowiadam: Nie, oczywiście, że nie. Pytają dalej: A nie drażni cię, że ludzie mówią niepoprawnie. Konsekwentnie odpowiadam: Nie, wcale. Czasem nie dają za wygraną: A nie masz ochoty poprawiać swoich rozmówców? Trzymam się konsekwentnie przyjętej taktyki: Nie, wcale. Słyszę, kiedy mój rozmówca popełni błąd językowy, ale potrafię się powstrzymać przed poprawieniem go
I tyle. Znajomi zwykle są zdziwieni. A ja jeszcze bardziej. Nie, nie poprawiam ludzi, jeśli sobie tego nie życzą. Co innego w pracy - tam traktuję to jako mój psi obowiązek. Nie analizuję też pod względem językowym każdego zdania, które usłyszę lub przeczytam. Bo już chyba dawno wylądowałbym w psychiatryku.
Czy jest jednak coś, co mnie szczególnie irytuje i na co bezwzględnie zwracam uwagę. Tak, jest takie jedno słowo, które sprawia, że włos mi się jeży na głowie. Słowo prostackie, wulgarne i prymitywne. Spod śmietnika. Choć dziś to już rodzina całkiem dobrze - o zgrozo - zakorzenionych w polszczyźnie wyrazów. Najczęściej używane są przysłówki lub przymiotniki. Wyjątkowo rzeczownik zakończony na -ość lub -oza. Tak pozytywnie się nam kojarzy. Ale kiedy wraca jako czasownik, nagle wszyscy uświadamiają sobie, że coś jest nie tak.
Spopularyzował je w polszczyźnie czerwonowłosy facet, który nagrał kilka płyt, ale chyba bardziej znany jest z tego, że wpuścił do swojego domu kamery i pozwolił filmować siebie oraz swoich najbliższych w prywatnych sytuacjach.Tak, tak, to właśnie jemu zawdzięczamy przysłówek zajebiście, który przez telewizję wdarł się do naszych domów i miejsc pracy, kawiarni i restauracji, na korytarze uczelni i na przystanki autobusowe.
Ono mnie razi, drażni, irytuje i złości. Jest to chyba jedyne słowo w polszczyźnie, którego tak serdecznie nienawidzę. I gdy słyszę z ust mojego rozmówcy, że było zajebiście, bo był na zajebistej imprezie z zajebistymi znajomymi, to jest właśnie ten jeden moment, kiedy nie mogę się powstrzymać przed zwróceniem uwagi.

Albo przed odwróceniem się na pięcie. 

Parweniusz słowny


Zaprzyjaźnieni Rosjanie, którzy od dawna mieszkają w Polsce i pilnie uczą się naszego języka, zapytali mnie ostatnio o wyraz zajebiście. Nie powiem, żebym był zajebiście zaskoczony. Nie powiem z dwóch powodów. Po pierwsze nie byłem, a po drugie nie używam tego słowa – przynajmniej nie w swobodnej konwersacji. Trochę zdziwiło mnie jednak, że oni również przyznali się do niezbyt chętnego posługiwania się tym wyrażeniem. Za mocno kojarzy im się bowiem z rosyjskim, zdecydowanie wulgarnym odpowiednikiem. Z ust Polaków zdarza im się usłyszeć ten wyraz dość często. Zarówno jako synonim przysłówka bardzo, np.: Zajebiście mi się to podoba, jak i uniwersalny wymiennik całego repertuaru słów: dobrze, świetnie, wyśmienicie, wspaniale, cudownie, fajnie, niezmiernie, super, ekstra, klawo, fantastycznie, genialnie, bajecznie, kapitalnie, nadzwyczajnie, niewymownie, pięknie, rewelacyjnie, setnie, pysznie etc., np.: zajebista książka, zajebiście wyglądasz, bawimy się zajebiście.
Skonfundowani obcokrajowcy pytali z zaciekawieniem, czy zajebiście to jeszcze wulgaryzm, czy już nie? Moim zdaniem tak, choć pewnie w swojej opinii różnię się od wielu (nie tylko młodych) użytkowników polszczyzny, dla których to słowo nie niesie już niemal żadnego negatywnego ładunku emocjonalnego. I nie dziwię się temu. Przecież co rusz pada ono z ust mniejszych lub większych celebrytów. O zgrozo, używa go nawet tak lubiana przeze mnie Magda Gessler.
Zresztą historia polszczyzny zna przynajmniej kilka przypadków nobilitacji słów wulgarnych do sfery potocznej lub nawet neutralnej. Pewnie niewiele osób razi już rzeczownik dupa, choć w publicznych wystąpieniach ciągle radziłbym go unikać. Ale raczej mało kto pamięta, że jeszcze pokolenie naszych czerwieniło się ze wstydu słysząc o kiepskich rzeczach i kiepskich sprawach. Jakie było znaczenie słowa kiep, proponuję domyślić się na podstawie fragmentu Wacława Potockiego: We Włoszech żelaznym blachem Mąż pięknej żony kiep kryje przed gachem. Analogicznie rzecz się miała z wyrazem kobieta, którego w XVII wieku nikt nie używał na określenie niewiast poczciwych, dostojnych i szanowanych. Byłoby to bowiem wielkim nietaktem.
Status wulgaryzmu traci i z pewnością straci również zajebiście. Takie są prawa języka. Ale ja nobilitacji tego słowa nie chcę pomagać. Dlatego bardziej podoba mi się chociażby przysłówek smerfastycznie, z predylekcją używany przez mojego młodszego brata.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Chipsy przyszły

Myślałem, że w pracy lektora już nic mnie nie rozśmieszy. A jednak! Na ostatnich zajęciach studentka przeczytała zdanie: Trzy psy szły ulicą tak: Ci psy szły ulicą, co przy szybkim czytaniu dało: Cipsy [ort. chipsy] szły ulicą. 





No to chipsy przyszły;-)

A takie śmieszne wpadki językowe dzieją się między innymi dlatego, że niektóre spółgłoski w języku polskim sprawiają obcokrajowcom naprawdę sporo problemów, zwłaszcza szereg szumiący: sz, rz/ż, cz, dż i ciszący: ś, ź, ć, dź. Szczególnie trudne są zbitki spółgłoskowe; czeŚĆ, jeSZCZe, TRZynaŚCIe, jeŻDŻę. Naprawdę jednak nie wiem, jak to się dzieje, ale kiedy obcokrajowcy przekręcają jakieś słowo, zawsze wychodzi z tego coś absurdalnego.