poniedziałek, 16 lutego 2015

Wykrzaczyć się przed walentynkami

Uwielbiam poznawać nowych ludzi. Bardzo różnych ludzi. Zwykle nie mam problemu z rozpoczęciem small talk, dlatego moi przyjaciele nawet żartobliwie nazywają  mnie zaczepą. Po prostu lubię te krótkie rozmowy o niczym. Skaczemy z tematu na temat i szukamy wspólnych płaszczyzn porozumienia. Przy okazji można dowiedzieć się tylu ciekawych rzeczy o zdrowiu, polityce, budowie dróg i autostrad, szkolnictwie wyższym, paznokciach, siłowni, komunikacji miejskiej, dzieciach, odchudzaniu, sporcie i samochodach. Pogawędki bywają niekiedy tak wciągające, że dyskretnie wyjmuję telefon i zapisuję sobie, co mój rozmówca powiedział. A właściwie nie tyle, co powiedział, ale jak powiedział. Dzięki właśnie takiej pogawędce dowiedziałem się niedawno, że białostoczaki albo białostoczany będą mieć niezłą śmigałkę do Warszawy ‘szybką drogę’, a sklep może mieć dobry zbytek ‘sprzedaż’. I że chłopak może wykrzaczyć się!
Zdębiałem, bo wcześniej nie słyszałem tego słowa. Szybko jednak ustaliłem, że w środowisku informatyków wykrzaczyć się znaczy tyle co ‘kończyć swoje działanie lub działać nieprawidłowo na skutek błędu, zepsuć się, ulec awarii’. Pytam brata (w końcu studiuje informatykę), czy zna ten wyraz. Potwierdza, ale nieco zdziwiony tłumaczy mi, że wykrzaczyć się może raczej program lub komputer, ewentualnie telefon. Ja mu natomiast tłumaczę, że chłopak również może wykrzaczyć się (a skoro chłopak, to pewnie i dziewczyna). I podobno fatalnie, jeśli ktoś wykrzaczy się przed walentynkami. Bo to chyba znaczy tyle, co ‘zerwać z kimś jakąś (chyba bardzo bliską) relację’.

Wtedy w ręku zostają dwa bilety na „50 twarzy Greya” i rezerwacja dwuosobowej kanapy. Rzeczywiście fatalnie! Ależ te small talks są pouczające!

niedziela, 8 lutego 2015

Dekalog - wersja retro

Dekalog, podobnie jak Zdrowaś Mario, Ojcze nasz oraz Wierzę, należał do pierwszych tekstów, które przetłumaczono na język polski. Niestety najstarsze zapisy modlitw nie zachowały się. Dysponujemy natomiast przekazami rękopiśmiennymi z początku XV wieku. Skąd jednak wiemy, że w ogóle były jakieś wcześniejsze wersje? Musiały istnieć, gdyż już XIII-wieczne synody (wrocławski z 1248 roku oraz łęczycki z 1285 roku) nakładały na kler obowiązek odmawiania głównych modlitw po polsku. Modlitwy codzienne oraz dekalog były najprostszą formą katechezy, która zresztą często zastępowała kazanie.

Aby ułatwić wiernym zapamiętywanie, stosowano różne mnemotechniki. Jak na przykład w dekalogu z pierwszej ćwierci XV wieku, któremu nadano wierszowaną formę o parzyście rymowanych wersach.


I Pirzwa kaźń Tworca naszego;
Nie masz masz mieć boga jinego.

II W prozności niestatku twego
Nie bierz Jimienia Bożego.

III Pamiętaj, to tobie wielę,
By czcił święta i niedzielę.

IV Chcesz li mieci łaskę moję,
Oćca czci i matkę twoję.

V Nie zabijaj brata swadą,
Ręką, kaźnią ani radą.

VI Nie czyń grzechu nieczystego
Procz urzędu małżeńskiego.

VII Nie kradń jimienia cudzego,
Nędznym udzielaj swojego.

VIII Nie świacz na bliźniego swego
Lścią świadecstwa fałszywego.

IX Nie pożędaj żony jego,
Tak schowasz rząd stadła twego.

X Bratnich rzeczy nie korzyści,
Bożą przykaźń tako zjiści.