Uwielbiam
poznawać nowych ludzi. Bardzo różnych ludzi. Zwykle nie mam problemu z rozpoczęciem
small talk, dlatego moi przyjaciele nawet
żartobliwie nazywają mnie zaczepą. Po prostu lubię te krótkie
rozmowy o niczym. Skaczemy z tematu na temat i szukamy wspólnych płaszczyzn
porozumienia. Przy okazji można dowiedzieć się tylu ciekawych rzeczy o zdrowiu,
polityce, budowie dróg i autostrad, szkolnictwie wyższym, paznokciach, siłowni,
komunikacji miejskiej, dzieciach, odchudzaniu, sporcie i samochodach. Pogawędki
bywają niekiedy tak wciągające, że dyskretnie wyjmuję telefon i zapisuję sobie,
co mój rozmówca powiedział. A właściwie nie tyle, co powiedział, ale jak
powiedział. Dzięki właśnie takiej pogawędce dowiedziałem się niedawno, że białostoczaki albo białostoczany będą mieć niezłą
śmigałkę do Warszawy ‘szybką drogę’, a sklep może mieć dobry zbytek ‘sprzedaż’. I że chłopak może wykrzaczyć się!
Zdębiałem,
bo wcześniej nie słyszałem tego słowa. Szybko jednak ustaliłem, że w środowisku
informatyków wykrzaczyć się znaczy tyle
co ‘kończyć swoje działanie lub działać nieprawidłowo na skutek błędu, zepsuć
się, ulec awarii’. Pytam brata (w końcu studiuje informatykę), czy zna ten wyraz.
Potwierdza, ale nieco zdziwiony tłumaczy mi, że wykrzaczyć się może raczej program
lub komputer, ewentualnie telefon. Ja mu natomiast tłumaczę, że chłopak również może wykrzaczyć się (a
skoro chłopak, to pewnie i dziewczyna). I podobno fatalnie, jeśli ktoś wykrzaczy się przed walentynkami. Bo to
chyba znaczy tyle, co ‘zerwać z kimś jakąś (chyba bardzo bliską) relację’.
Wtedy
w ręku zostają dwa bilety na „50 twarzy Greya” i rezerwacja dwuosobowej kanapy.
Rzeczywiście fatalnie! Ależ te small talks są pouczające!