W Stambuł. Wspomnienia i miasto Orhan
Pamuk pisze: „wszystkich nas irytowali cudzoziemcy fotografujący mężczyzn z
kilkumetrowymi stertami skrzynek, których w dzieciństwie zawsze się bałem, ale
gdy zdjęcia robili im miejscowi, jak choćby Hilmi Sahenk, nikogo to nie
obchodziło”.

Trudno
bowiem nie zauważyć tragarzy, po turecku nazywanych hamal, którzy z paczkami wielokrotnie cięższymi niż oni sami, taszczą
się nie tylko po chodnikach, ale też po ulicach przeludnionego miasta. Młodsi i
starsi mężczyźni – tylko raz widziałem, żeby tę pracę wykonywała kobieta – mimo
ogromnych pakunków na wózkach i skrajnego upału, z przyczepkami przyrośniętymi
do szczapowatych ciał niczym ślimaki do swych muszli, wtapiają się w gęsty ruch
stambulskich ulic. Powoli, gdy trzeba iść pod górkę, oraz pędem, jeśli wyjątkowo
pas uliczny jest wyjątkowo pusty, a droga biegnie w dół, lawirują to między
przechodniami, to między samochodami. Często można ich zobaczyć w okolicy Kapalı Çarşı, czyli Zadaszonego Bazaru, który mieści się nieopodal kampusu Uniwersytetu
Stambulskiego.
Hamalarze
(turecka liczba mnoga hamallar)
doczekali się własnej rzeźby w dzielnicy Fatih.
Coraz
częściej tę ciężką i słabo opłacaną pracę wykonują uchodźcy, między innymi z
Syrii.
I
tylko jako ciekawostkę dopowiem, że słowo hamal
występowało kiedyś w polszczyźnie. Był to wyraz bardzo rzadki, nawet w mocno
przerośniętym Słowniku warszawskim z
pierwszej połowy XX wieku, wyraz ten, właśnie jako pożyczkę z tureckiego, w
znaczeniu ‘tragarz’, oznaczono jako słowo mało używane.
PS Informacja od Iwana, mojego kolegi z Bułgarii: w języku bułgarskim istnieje wyrażenie hamalska praca, czyli praca niezwykle ciężka. Dziękuję Iwan.
PS Informacja od Iwana, mojego kolegi z Bułgarii: w języku bułgarskim istnieje wyrażenie hamalska praca, czyli praca niezwykle ciężka. Dziękuję Iwan.