sobota, 18 listopada 2017

Sto pytań do...

Na Uniwersytecie w Stambule ominęła mnie przyjemność prowadzenia zajęć na hazırlıku (hazırlık ‘przygotowanie’ od hazır ‘gotowy, przygotowany’), czyli na roku zerowym. Kurs przygotowawczy jest dość popularny na tureckich uczelniach, zwłaszcza jeśli późniejsze studia prowadzone są częściowo lub w całości w języku obcym. Właśnie na takim intensywnym kursie uczyłem się – zwracam uwagę na czas przeszły – języka tureckiego.
Mój kurs tureckiego, przynajmniej na razie, to już zamknięty rozdział, ale na lekcje z przyszłymi studentami filologii polskiej ostatnio się wybrałem. Grupa wcale niemała – około 25 osób, więc i prowadzenie zajęć do najłatwiejszych nie należy.
Na początku trochę rozmawiamy, to znaczy ja zadaję pytania, a studenci opowiadają o sobie. Powtarzamy w ten sposób podstawowe konstrukcje z biernikiem (lubię, mam) oraz narzędnikiem (jestem, nie/interesuję się), które pewnie śnią się po nocach lektorom prowadzącym zajęcia na poziomie A1. Następnie proszę studentów, aby każdy na kawałku kartki zapisał dwa pytania do mnie. Ale nie ma lekko. Jeśli zdania będę napisane poprawnie, odpowiem na nie. Jeśli nie, sorry, odpowiedzi nie będzie. Ale wtedy pytanie zapisuję na tablicy, a studenci muszą je poprawić. W uczniach zawsze rodzi się dylemat – pójść na łatwiznę i zapytać o to, co było do znudzenia powtarzane na lektoracie, czy jednak zaryzykować i zadać pytanie oryginalne, wyjątkowe, a czasem nawet intymne.
Z czapki, którą pożyczyłem od młodego Turka, wyciągam karteczki z kolejnymi pytaniami: Jak często pan ogląda telewizyi? Co lubić robić w weekend? Co pan lubie jeść na obiad? Lubie pan Tucji? Czy pan lubie słucham muzyki? Czym pan jezdzi na uniwersytet?
Uzewnętrzniać się za bardzo nie muszę, natomiast studenci mają sporo poprawiania. I za każdym razem, gdy wyciągam kartkę, widzę ten moment niepewności w ich oczach. Czy tym razem będzie dobrze, czy jednak znowu się nie udało.
Jedno z pytań wzbudziło jednak moją wesołość.



Tak, wyjątkowo na to pytanie odpowiedziałem. Wytłumaczyłem, próbując zachować przy tym całkowitą powagę, że butów się nie gotuje, ale kupuje się. A wybrała je moja serdeczna koleżanka Marysia w jednym z białostockich sklepów ;-)




1 komentarz:

  1. "Jeśli zdania będę napisane poprawnie, odpowiem na nie. Jeśli nie, sorry, odpowiedzi nie będzie". Dobry pomysł. Podkradam!

    OdpowiedzUsuń